Zbieramy się dość wcześnie i idziemy na śniadanie - Roti Kanai - jedna z rewelacji z Malezji (do dziś nie rozpracowałem tego dania, to chyba z braku mąki ryżowej). Po śniadaniu kierujemy się na lotnisko. Po drodze zaczynamy mieć dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Albo, że będzie nie tak. Czujemy to oboje. Ale jedziemy. Dojeżdżamy na lotnisko, wjeżdżamy na piętro odlotów, patrzymy na tablice odlotów... Filipiny, Indonezja, Wietnam, Chiny, Papua, Tajlandia.... Hm.... dlaczego tu nie ma lotów do Europy, nawet w porze naszego odlotu...
Cholera, to nie ten terminal!!!
Mamy 2 godziny do odlotu, biegnę po taksówkę. Kierowca pyta czy mam kwit. JAKI KWIT??? Okazuje się, że trzeba najpierw uiścić opłatę. Wracam, trzeba zjechać piętro niżej. Zjeżdżamy, podbiegam do punktu z napisem TAXI. Mówię, że potrzebuję transport na drugi terminal. "CZY MA PAN KWIT??"
"NIE MAM!!! GDZIE MOGĘ GO ZDOBYĆ???"
"PROSZĘ ZA MNĄ"
Biegniemy do jakiejś kasy, muszę zapłacić 90RM, cholera drogo, ale nie ma czasu na targowanie się, za nicałe 2 godziny odlatuje nasz samolot a autobus jedzie na drugi terminal pół godziny, taxi 20minut. Płacę, biorę cholerny kwit i wracam.
I nagle dzieje się coś, co powoduje, że popadamy w zdumienie, a następnie zaczynamy oboje z Justyną się śmiać. Głośno. Właściwie to mamy przysłowiowy polew.
W momencie, gdy tylko podałem owy kwit, dwóch gości w garniturach wzięło nasze bagaże, trzeci otworzył drzwi od Mercedesa. Klasy nie pamiętam. Była biała skóra, sterowana indywidualnie klimatyzacja i kierowca w czarnym mundurku z czapeczką z daszkiem. Gdy ruszyliśmy zapytał tylko o której mamy samolot. Odpowiedziałem, że za trochę ponad półtorej godziny. Kierowca odpowiedział tylko "YES MISTER" po czym wskazówka prędkościomierza znacznie zaczęła się przemieszczać w kierunku co raz to większych liczb.
Dotarliśmy na tyle szybko, że zdążyliśmy jeszcze po odprawie bagaży zjeść Nasi Lemak.
Tylko dziwnym trafem zamiast lecieć samolotem Air Asia musieliśmy wsiąść do Air Mauritius. I mieli prohibicję na pokładzie. Ale przynajmniej dostarczyli nas na Londyn Stansted....