Wyobraźcie Sobie Babią Górę z lekko ściętym wierzchołkiem. Teraz na tym płaskim, dużym wierzchołku wybudujcie hotel na 6200 pokoi, kilka trochę mniejszych hoteli, kilkadziesiąt barów, restauracji i knajpek, kasyno, wielką salę widowiskową, 2 wesołe miasteczka. Na stokach posadźcie dżunglę, a jakieś 300m poniżej wierzchołka wybudujcie świątynię taoistyczną z pagodą i naprawdę niezłym hotelem. Na deser rozepnijcie 2 kolejki linowe – macie Genting.
Chin Swee Temple – hm… jak by ją określić…. Pierwszy raz w życiu widziałem tego typu obiekt, więc oczywiście mnie zaskoczył i wręcz oczarował. Świątynie wspaniałe, hotel bardzo komfortowy, restauracja wegetariańska – ścisła czołówka doznań smakowych. Park tematyczny powyżej hotelu – urzekająca dawka chińskiej mitologii. Miejsce doskonałe na zatrzymanie się, odetchnięcie od zgiełku stolicy. Generalnie stoi w wielkiej opozycji do głośnego, przeludnionego kompleksu na Gentingu.
W nocy wybieram się pospacerować wąskimi ścieżkami w dżungli powyżej świątyni – pierwsze dzbaneczniki, pierwsze gekony, pająki, nietoperze. Tropiki nocą to zupełnie inna bajka, przekonam się o tym jeszcze.
I taka ciekawostka cenowa – ciasny pokoik w hotelu w KL – ok. 50zł. Wygodny, duży pokój z jednym wielkim łóżkiem, jednym mniejszym, prysznic w pokoju – ok. 55zł. Obiad (jak już wspomniałem – wybitny) złożony z kilku dań kuchni wegetariańskiej, cały stół zastawiony – 45zł. W trójkę ledwo to zjedliśmy.