Po dotarciu późnym popołudniem do Kuala Besut okazuje się, że nic już nie płynie na wyspy. Musimy przenocować i dopiero wczesnym rankiem popłyniemy dalej. Samo miasteczko jest o tyle interesujące, że właściwie nie ma trakcji turystycznych, przez co zachowało specyficzny klimat prowincji – tak przynajmniej je odebraliśmy. Nieco senne, spokojne, ze sklepami prowadzonymi przez chińczyków oferujących prawie wszystko – owoce, mydło, buty, worki, narzędzia itp., itd… W drodze powrotnej kilka godzin czekamy tu na autobus do Kota Baharu, przez ten czas znów spacerujemy sennymi uliczkami.